poniedziałek, 18 lutego 2008

Poniedziałkowe bzdury...

Przyjechały żaluzje dziś o poranku. Jak zwykle w najmniej odpowiedniej chwili raczył pokazać się kurier oznajmiając, że coś ma dla mnie. I stał taki patafian z papierową pała jak sierota na wietrze i czekał. Dobrze, że mnie zawołano bo by pewnie tam zamarzł. Eh gupota. W poniedziałki ludzie zawsze robią mało racjonalne i nie wyjaśnione rzeczy. To pewnie jeszcze stan po weekendowy, ale jak tłumaczyć takie zachowanie przez cały tydzień, zastanowię się.
Trzeba będzie powiesić. Gienia pójdzie w ruch. Pierwsze rozdziewiczające wwiercenie się ją dziś wieczorem odbędę. Ehh ero-blog się robi. Ślinka mi cieknie na samą myśl.
Została szpachla i baźgranie na wykończenie mni. muralaJ

Burza mózgu, kochanie burza... :>

Dostałem w łapy maila z wyszczególnionymi świętami. Zdecydowanie za dużo ich w ciągu roku a to nie wszystkie oj nie. Będę musiał jakiś remanent wśród tych dat poczynić bo tak dalej to nie da się jechać oj nie da.

„Bo zupa była za słona, a kisiel za rzadki...”


środa, 13 lutego 2008

Dzień po dniu, myśl po myśli..

Mija kolejny nad wyraz podobny do zeszłego tydzień z życia. Za oknem szaro, praca się wlecze jak flaki i nie daje radości, a ja siedzę i złośliwie się uśmiecham do siebie.
Rzygam na życie zawodowe z pół- obrotem. 
Jak dobrze mieć swoje pasje i ukochaną Lubą z Playboyem przy sobie .

Kilka słów...

Jestem cholernie złośliwy z natury jak ktoś tafii w czuły punkt. To moje piękno i czerpię z tego niesamowicie wielką siłę do tego by brnąć po kolana w tym wszech ogarniającym bagnie „świńskiego” pędu za karierą innych i płynąć sobie swobodnie pierdząc na resztę z wyniosłością „wielkich” tego świata, obok , a jednak osobno.

Nad wyraz cenię sobie wolność i swobodę działania i wyrażania się.

A teraz siedzę i kminie sobie jak by tu się uwonić od korporacji i samemu z Lubą rządzić tymi 24 godzinami dnia.