piątek, 31 sierpnia 2007

Balkonowe wariacje


fot. Widok z naszego balkonu dla tych co chcieli by wiedzieć co i jak widzimy...

poniedziałek, 27 sierpnia 2007

I tak to się stało...

Ka buum zostałem najpierw świadkiem na ślubie, a teraz zostałem ojcem chrzestnym.
Ojcem chrzestnym mafii młodych Sowińskich.

To równanie wszystko wyjaśnia:

Aśka S. + Filip.S = Olaf Roch S.

Życie to jeden wielki cukierek I nigdy nie wiadomo czy po rozpakowaniu będzie ok smakował czy będzie do dupy.

Dobrze, że wszechogarniający świat internet, pewnie w koziej wólce jeszcze go nie ma ale kto to wie zawiera tyle nie potrzebnych śmieci. Z jednej strony to stukam się w głowę i zastanawiam po co to komu ale tak serio z drugiej strony jak by to podejść to w sumie jak bym się dowiedział, że świeczkę trzeba kupić. Dla mnie jak tlen potrzeby, a dla innych zbędny. Niech będzie.

Opisał bym:
- że jak czekałem z mą Lubą po zaświadczenie sobotniego wieczoru to brzuch mnie rozbolał ze śmiechu, człowiek w takich chwilach ma kupę interesujących pomysłów, to będą wesołe chwile :> ;
- opisałbym również chwile sobotniego wieczoru, piętnastoletnia whisky dobra jest :>;
- pierwszy w życiu chrzest , człowiek całe życie poznaje;
- przyjęcie z okazji chrztu;
- zagubione okulary (odnalazły się);
- podróż (cały przedział dla nas jeee).

Nie zrobię tego, dlaczego?

Bo tak :)


fot. Cała rodzina w komplecie: Aśka,Siwy, Olaf wyk.Bartek.H


fot. Kasia z Olafem


fot. A to ja i chrześniak, chyba tak to się mówi :)


fot. Jolusia i Jedruś z wnukiem :)

czwartek, 23 sierpnia 2007

czwartek, 16 sierpnia 2007

Festiwal "Sami Swoi" Lubomierz

Lubomierz 11.08 – 12.08.2007

Jak donoszą niektóre źródła, ponoć to polskie na wskroś hollywood. Powiedziałbym, że to mocno przesadzone bo pierwsze wrażenie jaki pozostaje po przyjeździe to takie iż to wielki odpust świąteczny z masą straganów pod hasłem „ wieś tańczy i śpiewa”. No ale jeśli tak ma wyglądać polskie hollywood to niech będzie w końcu co kraj to obyczaj.

Polska to kraj absurdu i idiotyzmu i nikt mnie z tego przekonania nie wyleczy i już. Podróż do Lubomierza oddalonego od Poznania raptem około 300 km trwała i trwała, a dokładnie osiem godzin. Pozdrawiam przy tej okazji pkp i polskich władców.
Na Euro 2012 proponuję zakupić lektyki i całą masę panów z iq poniżej 100 zwanych „telewizorami”, którzy teraz worzą się bejcami i w głowach im tylko to gdzie i jak komu wpierdolić, a tak będziemy się szybciej poruszać, korków nie będzie, zanieczyszczenie środowiska również spadnie, problem z autostradami zniknie, bo po co nam wtedy będą, a „telewizory” będą mieć zajęcie.

Wracając do wycieczki...


fot. Dworzec w Wrocławiu widziany z okna pociągu


fot. Podróże męczą
Wracając do wycieczki...

Chwila przerwy na Mc w Jeleniej wypadła całkiem owocnie. A śmiem twierdzić tak gdyż nasza wesoła gromadka powiększyła się o nowego członka rodziny. Witaj Ronaldzie na pokładzie!




fot. Mc Donald's w Jeleniej Górze

Jeszcze tylko 30 minut busem z Jeleniej Góry i jesteśmy. Lubomierz!

Miasteczko to w dniach festiwalu to jeden wielki grill, gdyż na każdym kroku bombardują cię zapachy swojskiego jadła, pieczonej karkówki, szaszłyków i kiełbas.

Sobotni festiwalowy wieczór spędziliśmy na poszukiwaniu szczęścia upojenia piwko, wódeczka , gorzka żołądkowa. A w miedzy czasie zaszczyciliśmy swą osobą pokaz przed premierowy pierwszego odcinka serialu „ Twierdza szyfrów”. Nie wypowiem się jak wrażenia bo bardziej były to negatywne niż pozytywne.




fot. Zaradność mieszkańców Lubomierza zachwyca, każdy interes jest dobry.


fot. Artur "Baron" Więcek przed galerią



fot. Muzeum filmu "Sami Swoi"nocą. Witają nas już od progu Kargul i Pawlak.



Festiwalowe niedzielne poranki nie należą to super miłych. Nie dość, że łóżko na którym spaliśmy z Lubą było tak wąskie, że krasnal by się nie wyspał. Cud chyba się zdarzył, że nie spadliśmy z niego. Co trzeba przyznać i podkreślić to kolor ścian bardzo gustowny, róż.
Dobry wyjazd to wyjazd z rzyganiem. I taki on był! Poranny paw i mogę dalej. Żurek i ciepła herbata zdziałały cuda, dalszy ciąg dnia wspominam już miło.
Na obiad udaliśmy się z Lubą na jeden z proponowanych przez liczne grille szaszłyki . Pycha były.

Pokazem „Jaśminum” zakończyliśmy nasz pobyt w Lubomierzu.






fot. Niedzielne kac śniadanko.




fot. Widoki z pokoju hotelowego.



fot. Dworzec w Wrocławiu i Wielki Mc

19:22 pociągiem do domku.

Około 22.00 Uff w domku.

Gratulujemy DDN’owi Srebrnej Zawleczki za „Manne” w końcu po to tam pojechaliśmy.

piątek, 10 sierpnia 2007

Uroki miasta...


he want to be hero....


Brak słów ktoś powinien go nauczyć lądować.

Wspominał, że chce zostać super bohaterem....








poniedziałek, 6 sierpnia 2007

Maurycego świata zwiedzanie..

      Powiadają, że plany są od tego by je zmieniać i uaktualniać w miarę potrzeby, by było lepiej, przyjemniej. To chyba prawda?
Weekend zapowiadał się ciekawie Toruń... miasto pierników i Kopernika.
      Ehh nie tym razem jednak. Zostaliśmy na weekend w Poznaniu z powodu dalszych planów wyjazdowych w tym miesiącu.
      Jak dobrze się obudzić w sobotni i niedzielny poranek, nigdzie się nie śpiesząc, nie słyszeć budzika, który drąc się w niebogłosy wyrywa cię z błogiego snu i oznajmia radośnie „czas wstać, jest godzina.... czas iść do pracy”.
      Pycha śniadanko w sobotni poranek, gazetka, Luba i wesoła gromadka dokoła :> miło i sielsko. Sobotni spacer po ukochanym mieście, wizyta na wystawie kryształów, pierwsze kadry. Bardzo dużo radości i satysfakcji.

Weranda: sielska atmosfera i niesamowite doznania smakowo – wizualne. Polecamy z Lubą szarlotkę, wybór kaw i herbat pozytywnie zadziwia, aż człowiek nie wie na co ma w danej chwili ochotę.

Almi Decor: jeden w kilku ulubionych naszych sklepów.
Uwielbiam to! Ten uśmiech, który pojawił się na twarzy mej lubej w chwili kiedy podarowałem jej kolejne dwie filiżanki, bezcenny.

Spędziliśmy również chwil kilka przy fontannie naprzeciwko opery, gdzie okazało się, że na sobotni spacer po Poznaniu z nami wybrał się również Maurycy, który nie postrzeżenie wdarł się do torebki mej Lubej przed wyjściem i grzecznie, niczym szpieg obserwował świat i oczekiwał na odpowiedni moment by wyskoczyć z ukrycia oznajmiając „ to sem ja” :D
Ale było nasze zdziwienie kiedy to odpoczywając na zielonej trawce z Lubą zobaczyliśmy w górze, na tle błękitnego nieba szybującego Maurycego. Maurycy ma się dobrze po twardym lądowaniu na zielonej trawie lekko obolały poprosił nas byśmy go zabrali do domku gdzie wypocznie przed dalszymi wojażami.







05 sierpnia 2007 Kościan

Słońce na niebie, grill, zielona trawka. Miło tak odpoczywać mogę.
Od kiedy pojawiłem się pierwszy raz w Kościanie wybieraliśmy się z Lubą do starego wiatraka, jednak nigdy nam się nie udało tam dotrzeć. Wczorajsze popołudnie jednak było inne, udało się. To nie jest jednak ten wiatrak, o który mi chodziło ale i tak bardzo ładny. Dziękuje, że się tam wybraliśmy.





Mądrości życiowe usłyszane w eterze:
cyt: „... facet bez brzucha to jak dom bez balkonu...”

środa, 1 sierpnia 2007

Rzyganie nawet jest ciekawsze...

Nie powiem wczorajszy dzień był tak nudny, że nawet musze, którą obserwowałem pół dnia na oknie nie chciało się fruwać i mnie wqrwiać. Nawet złota myśl zeszłego dnia była nudna ale pewnie poniekąd trafna:

„nawet rzyganie bywa ciekawsze i bardzie absorbujące od nudnego dnia i obserwowania śpiącej muchy...”

To było w pracy. A w domku?
Posępna i markotna atmosfera chyba wszystkich ogarnęła, a wnioskuje to po tym iż nawet moja Luba wpadła w stan zwany „bleee”.
Stan „bleee” tj. stan w którym nic, a nic się nie chce i nawet zwrot „mam cię w dupie” jest bardziej zastraszająco ciekawszy i życiowy.

Śmiem tylko napomknąć na marginesie, że potrawę jaką ma Luba przyrządziła tj. leczo było tzn. jeszcze jest dziś będzie odsłona nr dwa tej wirtuozerii było pyszne. Przy tej nadarzającej się okazji chce mi się krzyczeć:

„Tereniunia jesteś wirtuozem kuchni”;

albo i lepiej:

„węgierskie leczo do domu !!! leczo Tereniuni górą!!”.

Zbliżała się na zegarze godzina 20:00, a kuriera na którego nie da się ukryć czekałem jak nie było tak nie było. No nic trzeba brać sprawy w swoje ręce pomyślałem! Telefon w dłoń i dzwoń pan do opory nich wyjaśniają gdzie nicponi przepadł. Nie odbierają:( !? I nagle telefon. Jest! W słuchawce usłyszałem : „ czy może pan zejść na dół odebrać dla pana przesyłkę”. Ale radość, szeroki kąt jest super, cichy, szybki i precyzyjny. Czego chcieć więcej J, jak to czego? Pytanie! Plenerów, sytuacji i akcji, uwieczniać, polować , łapać, chwytać.. itp.