Powiadają, że plany są od tego by je zmieniać i uaktualniać w miarę potrzeby, by było lepiej, przyjemniej. To chyba prawda?
Weekend zapowiadał się ciekawie Toruń... miasto pierników i Kopernika.
Ehh nie tym razem jednak. Zostaliśmy na weekend w Poznaniu z powodu dalszych planów wyjazdowych w tym miesiącu.
Jak dobrze się obudzić w sobotni i niedzielny poranek, nigdzie się nie śpiesząc, nie słyszeć budzika, który drąc się w niebogłosy wyrywa cię z błogiego snu i oznajmia radośnie „czas wstać, jest godzina.... czas iść do pracy”.
Weekend zapowiadał się ciekawie Toruń... miasto pierników i Kopernika.
Ehh nie tym razem jednak. Zostaliśmy na weekend w Poznaniu z powodu dalszych planów wyjazdowych w tym miesiącu.
Jak dobrze się obudzić w sobotni i niedzielny poranek, nigdzie się nie śpiesząc, nie słyszeć budzika, który drąc się w niebogłosy wyrywa cię z błogiego snu i oznajmia radośnie „czas wstać, jest godzina.... czas iść do pracy”.
Pycha śniadanko w sobotni poranek, gazetka, Luba i wesoła gromadka dokoła :> miło i sielsko. Sobotni spacer po ukochanym mieście, wizyta na wystawie kryształów, pierwsze kadry. Bardzo dużo radości i satysfakcji.
Weranda: sielska atmosfera i niesamowite doznania smakowo – wizualne. Polecamy z Lubą szarlotkę, wybór kaw i herbat pozytywnie zadziwia, aż człowiek nie wie na co ma w danej chwili ochotę.
Almi Decor: jeden w kilku ulubionych naszych sklepów.
Uwielbiam to! Ten uśmiech, który pojawił się na twarzy mej lubej w chwili kiedy podarowałem jej kolejne dwie filiżanki, bezcenny.
Spędziliśmy również chwil kilka przy fontannie naprzeciwko opery, gdzie okazało się, że na sobotni spacer po Poznaniu z nami wybrał się również Maurycy, który nie postrzeżenie wdarł się do torebki mej Lubej przed wyjściem i grzecznie, niczym szpieg obserwował świat i oczekiwał na odpowiedni moment by wyskoczyć z ukrycia oznajmiając „ to sem ja” :D
Ale było nasze zdziwienie kiedy to odpoczywając na zielonej trawce z Lubą zobaczyliśmy w górze, na tle błękitnego nieba szybującego Maurycego. Maurycy ma się dobrze po twardym lądowaniu na zielonej trawie lekko obolały poprosił nas byśmy go zabrali do domku gdzie wypocznie przed dalszymi wojażami.



05 sierpnia 2007 Kościan
Słońce na niebie, grill, zielona trawka. Miło tak odpoczywać mogę.
Od kiedy pojawiłem się pierwszy raz w Kościanie wybieraliśmy się z Lubą do starego wiatraka, jednak nigdy nam się nie udało tam dotrzeć. Wczorajsze popołudnie jednak było inne, udało się. To nie jest jednak ten wiatrak, o który mi chodziło ale i tak bardzo ładny. Dziękuje, że się tam wybraliśmy.
Od kiedy pojawiłem się pierwszy raz w Kościanie wybieraliśmy się z Lubą do starego wiatraka, jednak nigdy nam się nie udało tam dotrzeć. Wczorajsze popołudnie jednak było inne, udało się. To nie jest jednak ten wiatrak, o który mi chodziło ale i tak bardzo ładny. Dziękuje, że się tam wybraliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz