poniedziałek, 15 września 2008

Świnoujście - z wizytą nad wielką kałużą.

Pierwszy dzień.

Mili moi, ludzcy osobnicy - moi państwo o godzinie 8:00 wsadzili mnie do naszego kochanego Puntolocika, zapieli w paski i kazali się zrelaksować.
Wspomnieli coś o jakiś wakacjach. O, pomyślałem - będzie relaks, czas zabawy i 24h z moimi Kasią i Maćkiem.
Po wizycie na stacji benzynowej - ruszyliśmy! Jechaliśmy, jechaliśmy - była przerwa na postój w ulubionej restauracji państwa - w wielkim MC, był czas na moje siusianko... Czas mijał, bez sensacji, aż do czasu, gdy znaleźliśmy się w Gorzowie Wielkopolskim. Siedzimy cała trójką, wbici w fotele, przeżywając korek, w którym było nam dane stać. Wbiło nas mocniej, kiedy zaczęli przemykać pieszo obok nas chińczycy - takimi wycieczkami. O matko, pańciuś zaczął gościć teorie: "a ci co, z olimpiady wracają? Z Pekinu, przez Polskę?". Pańcia w tą teorię uwierzyła, no i mnie nie pozostało w takim razie nic innego. No nic, po tym gorzowskim absurdzie jedziemy dalej. Gdzieś, już niedaleko przeprawy promowej, widzimy na poboczach ludzi, którzy coś sprzedają. Pańciuś obserwował ich uważnie, w myślach, chyba na początku, analizował, co oni tam mogą sprzedawać, w końcu nie wytrzymał i zapytał; "a oni tam jajka sprzedają, czy co?" Mówił to tak poważnie, że ja zacząłem się zastanawiać, ale zgłupiałem, gdy pańcia zareagowała na te słowa kwikiem, śmiechem. Później pańcia tłumaczyła panu,że kurki tam sprzedają. Pewnie mu się pomyliło, pańcio to człowiek, nie kosmita - zdarzyć mu się może.
Wjechaliśmy na prom, pańcia przeżywała, że ja i puntolocik gdzieś płyniemy - ważne, że dopłynęliśmy. Na miejscu nas zakwaterowano, dostałem strawę w nowych super lux miskach i zabrali mnie na spacer.

O kurcze - duża kałuża. Jak ją zobaczyłem, zachowywałem się jak Fred Flingstone - tak przebierałem nóżkami. Spotkaliśmy na szczęście mojego starszego kolegę na plaży
to skłoniło państwa, do tego by i mnie spuścić z powrozu. Oj, te fale - bałem się ich na początku, ale później już było super - czułem się bosko! Mówię wam!
Trochę sobie później, po powrocie do domku porzygałem, pańcia zaczęła panikować no i musieliśmy jechać do weterynarza. Dał mi jakieś lekarstwo i już mi dobrze, ale słyszałem, jak przebąkiwali, że już nie będę mógł pójść się potaplać w kałuży. To się jeszcze okaże!

PS. Wiem jak smakuje nadmorski gofr i rybka ze smażalni.






Brak komentarzy: