niedziela, 15 lipca 2007

Sobota 14 lipca 2007 Wycieczka do Kórnika

      Otworzyliśmy rano oczy i nie mogliśmy w to uwierzyć wow słoneczko za oknem i cieplutko. Bomba gdyż tego dnia w planie mieliśmy kolejną wycieczkę krajoznawczą.

Śniadanko – kąpiel – pytanie „ kochanie czy coś Ci wyprasować” - szybkie pakowanie – i już jesteśmy w tramwaju w drodze na dworzec PKP.

12:50 jesteśmy na dobrej drodze gdyż siedzimy już w pociągu i za 25 minut będziemy na miejscu.

13:15 Dworzec PKP w Kórniku

Ups czeka nas ponad 4 km marszu drogą lub łapanie stopa. Nie wzięliśmy pod uwagę tego iż z dworca do zamku może być tak daleko. Przewodniki tego nie podają...dlaczego?!
Nie wierze to chyba najszybciej złapany stop w życiu.... 5 minut i jesteśmy na miejscu pod bramą zamku i bogatsi o dodatkową informację, że 200 metrów od zamku serwują pyszne kurczaki.

Czy już wszystkie nasze wycieczki będziemy zaczynać piwkiem. Cymu nie :>
Zimne piwko w cieniu zamku, pycha :)

To do dzieła. Ruszamy zwiedzać.

Krótki rys historyczny

Zamek w Kórniku

       Początki historii kórnickiego zamku sięgają średniowiecza, gdy właścicielami Kórnika byli Górkowie. To najprawdopodobniej oni w XIV w. rozpoczęli budowę swojej rodowej siedziby. Ukończona około 1430 r. murowana, obronna budowla otoczona była fosą, a dostęp do niej był możliwy jedynie przez zwodzony most oraz opuszczaną kratę. Do dziś z tego okresu zachowały się stare mury i piwnice obiektu. W XVI w. zamek został przebudowany w stylu renesansowym, tak świetnie, iż w 1574r. przyjmowano w nim Henryka Walezego spieszącego na koronację do Krakowa. Nowy okres świetności zamku nastąpił w drugiej połowie XVIII w. kiedy jego właścicielką była Teofila z Działyńskich Szołdrska-Potulicka. Ta światła i gospodarna właścicielka przebudowała swoją siedzibę nadając jej charakter barokowej rezydencji arystokratycznej. Ostatnią przebudowę zamku przeprowadził w XIXw. Tytus Działyński. Zaprojektowana przez Karla Friedricha Schinkla, i przebudowana przez miejscowych rzemieślników, neogotycka rezydencja rodu Działyńskich charakterem nawiązuje do budowli obronnych.

Arboretum

     Park, tak jak i zamek, przechodził różne koleje losu. W II poł. XVIII w. Teofila z Działyńskich Szołdrska-Potulicka zmieniła przy zamkowy ogród w modny ówcześnie park w stylu francuskim ze strzyżonymi żywopłotami, sztucznymi sadzawkami, kamiennymi figurkami i wodotryskami. Z zachowanych z tego okresu planów sytuacyjnych wynika iż ogród ten zajmował stosunkowo niewielka powierzchnię. Początki dzisiejszego Arboretum to XIX w., a jego twórcą był Tytus Działyński. Powiększył i przebudował park w stylu krajobrazowym (angielskim) charakteryzującym się dużymi przestrzeniami naturalnych łąk i trawników, z szerokimi perspektywami i swobodnymi grupami drzew i krzewów. Park kórnicki do dzisiaj zachował wiele elementów takiej właśnie architektury ogrodowej. Tytus Działyński szczególnie interesował się obcymi gatunkami drzew i krzewów i zgromadził w kórnickim parku bogata kolekcję roślin drzewiastych, które sprowadzał z Francji, Anglii, Belgii i Niemiec. Dziś przyzamkowe Arboretum należące do Instytutu Dendrologii Polskiej Akademii Nauk jest największą chlubą przyrodniczą kórniczan. Należy do najstarszych w Polsce i najbogatszych pod względem liczby gatunków i odmian parków dendrologicznych w Europie Środkowej (ok. 3,5 tys. gatunków). Wiele z okazów, często o imponujących rozmiarach, liczy sobie dzisiaj 130-180 lat. Najstarsze drzewa to ok. 300-letnie lipy drobnolistne rosnące przy głównej alei biegnącej od Zamku w kierunku Bnina. Kórnickie Arboretum najbardziej znane jest jednak z przysłowiowych gruszek na wierzbie, cypryśnika błotnego oraz pięknie kwitnących magnolii, lilaków, azalii i różaneczników.

Na dziedzińcu zamkowym stoją dwie XVIII-wieczne oficyny. Mniejsza z nich to tzw. „Klaudynówka” (na cześć Klaudyny z Działyńskich)


fot."Klaudynówka"




fot. Zamek w Kórniku

Wrażenia z wizyty w Kórniku mamy z Luba mieszane gdyż z jednej strony fakt zamek ładny ale co to park pytamy się nawzajem siebie. Same drzewa i krzaczory bleeee nie podobało nam się i nie pojedziemy tam już.

Pycha obiad na starym rynku w Poznaniu zakończył naszą sobotnią wycieczkę... obrzarliśmy masakrycznie...

Brak komentarzy: