piątek, 4 stycznia 2008

Playboy – znaczy totalna demolka i rozpidówa na maxa.

 Ze strachem w oczach i pełnymi gaciami z przejęcia stawiałem swe ostatnie kroki w kierunku domu środowym popołudniem, kiedy to po raz pierwszy rozrabiaka został sam na dłużej.
Otwieram drzwi i co? Radości nie ma końca, oł je demolka była, nie ma to tamto. Skontrolowana została dracena, to znaczy bardziej precyzyjnie to przesadzona, a wynik końcowy był opłakany. Ziemia z doniczki wraz z resztkami korzeni, liści i konarem pokrywała całość podłogi, a fragmentami całość tego widoku ukwiecały fragmenty papierowych toreb, które rozrabiaka znalazł sobie w szafie. Torby były całe przed testem. Podejrzewam, że szafa została nie domknięta, a ciekawość silniejsza od rozumu. Ogólnie nie jest źle, zniszczeń większych nie zanotowaliśmy oby tak dalej.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Gostei muito desse post e seu blog é muito interessante, vou passar por aqui sempre =) Depois dá uma passada lá no meu site, que é sobre o CresceNet, espero que goste. O endereço dele é http://www.provedorcrescenet.com . Um abraço.